plan 26 km
wykonanie 42 km
O godz. 4:59 budzi mnie bębniący o namiot deszcz. Szybko zbieram ręczniki ze sznurka. Burza trwa do 9:30. Grzmi, łomocze deszczem w dach, a Marta śpi jak zarżnięta. Ta to ma sen!
Wstajemy w końcu koło 10:00. Pogoda wraca do upalnej normy. Bardzo ciepło, lekki wiaterek, troszkę chmur. Jedziemy do Visby do ICA na zakupy na śniadanie. Po zakupach stwierdzamy, że jak już jest 11:30 to poczekamy do pory lunchu i zamiast śniadania zjemy obiad. W międzyczasie pochodzimy trochę po Visby.
Visby jest śliczne!
Stare średniowieczne mury obronne bardzo dobrze zachowane, z licznymi basztami. W mieście wiele ruin kościołów gotyckich i starych zabudowań. A w to wszystko wkomponowane są małe, często drewniane domeczki całe obsypane kwiatami – przeważnie kwitnącymi różami.
Wszędzie czysto, schludnie. Większość uliczek wąziutkich i kameralnych. Zatłoczone są tylko 2 – 3, przy których znajdują się sklepy z ciuchami, butiki, kawiarenki, restauracje, puby, sklepy z pamiątkami itd. Tu trudno się przecisnąć. Ale zaraz następna uliczka jest zupełnie pusta i cicha.
Dzieci płaczą z głodu. Idziemy na pyszny lunch w ryneczku.
Najedzeni pędzimy zostawić zakupy na kempingu i wyruszamy brzegiem morza ok 16 km na północ do Lummelundy. Jest tam grota, jaskinia, którą ponoć trzeba zobaczyć.
Kemping 6 km od Visby wygląda na rewelacyjny – ładnie położony na rozległym terenie, plaża, basen, ładne pomieszczenia funkcyjne. Na wszelki wypadek nie sprawdzamy ceny, żeby nas szlag nie trafił.
W Lummelundzie
najpierw oglądamy króciutki film, jak to trzech młodych facetów odkrywało jaskinię, a potem robimy krótką wycieczkę po samej grocie. Prezentowane są w zasadzie tylko trzy „sale”, nic nadzwyczajnego. Jeżeli się było w polskiej jaskini np. Raj to nie warto wydawać pieniędzy na Lummelundę. A kosztuje to solidnie.
W powrotnej drodze skręcamy
do rezerwatu naturalnego Brucebo.
Rewelacja! Rezerwatem objęte jest wysokie wybrzeże klifowe. Urwisko skalne na kilkadziesiąt metrów, poniżej czubki potężnych sosen, łąka, mokradła, pasące się krowy, brzeg morza.
Na morzu czasem widzimy pływające statki, żaglówki i łodzie rybackie. Daleko w prawo i w lewo fantastyczne widoki. Siedzimy zachwyceni dobre pół godziny. Dzieciaki skaczą po skałach, mi drętwieją łydki z przerażenia wysokością.
Wracamy na kemping na kanapkową kolację, a wieczorem robimy wypad do Visby. Życie nocne miasta nieco nas rozczarowuje.
Cukiernie pozamykane (rozpacz w rodzinie), sporo młodzieży lekko i bardziej podchmielonej w pubach, nie możemy znaleźć miejsca, gdzie moglibyśmy zjeść lody lub ciastko i napić się herbaty. W końcu lądujemy w ... McDonaldzie na muffinkach.
Cukiernie pozamykane (rozpacz w rodzinie), sporo młodzieży lekko i bardziej podchmielonej w pubach, nie możemy znaleźć miejsca, gdzie moglibyśmy zjeść lody lub ciastko i napić się herbaty. W końcu lądujemy w ... McDonaldzie na muffinkach.
Miasto „nocą” też jest urokliwe („nocą", bo przecież po 22:00 jest jeszcze jasno).
www.lummelundagrottan.se 100 sek dorosły / 70 sek dziecko