Śpimy do 8:00. Pociąg dojeżdża do Paryża koło 10:30. Nie mogę się połapać, czy to przesunięcie czasu, czy opóźnienie pociągu.
Paryż
wita nas słoneczkiem.
Po szybkiej kontroli planu miasta jedziemy rozglądając się do
Auberge de Jeunes
niedaleko Placu Bastylii. Mój licznik rowerowy nie działa. W hostelu okazuje się, że nie mamy rezerwacji, bo system nie zaakceptował płatności kartą Kasi. Na szczęście w recepcji pracuje Polka, z którą jakoś dogadujemy się. Mamy szczęście - jest pokój 4-osobowy dostępny od godz. 16:00. Bagaże możemy zostawić w kompletnie zawilgoconej piwnicy.
Jedziemy w miasto. Pierwszy przystanek niedaleko bazaru, w piekarnio-ciastkarnio-kawiarni. Siadamy przy stoliku i, jak Francuzi, raczymy się kawusią z ciasteczkiem obserwując nieśpieszne życie niedzielne Paryżan.
Objazd zaczynamy od bulwaru wzdłuż Sekwany i katedry
Notre Dame.
Kasia z Dawidem znikają w poszukiwaniu ustronności, a my z Martą podziwiamy gotycką budowlę. Najpierw szczegóły z zewnątrz, potem wchodzimy (razem z tłumem przesuwającym się w kolejce) do wnętrza. Ilość ludzi i ich zachowanie - fotografowanie, głupie miny i śmiechy - przygnębiły mnie i skutecznie zepsuły mi zwiedzanie.
Po wyjściu z katedry udaje nam się wreszcie spotkać Kasię i Dawida, którzy przez cały ten czas stali w kolejce do toalety.
Dalej jedziemy już razem i trafiamy na Luwr. Ależ to jest potężna budowla! Jeździmy w kółko i zachwycamy się. Nawet szklana piramida nam sie podoba.
Ze względu na ilość osób w kolejce, rezygnujemy ze obejrzenia ekspozycji. Postanawiamy z Martą, że na zwiedzanie Paryża, a w szczególności paryskich muzeów przyjedziemy kiedyś poza wakacjami.
Wjeżdżamy do ogrodów Tuileries, z daleka widać Pola Elizejskie i Łuk Triumfalny.
Z Luwru, nadal wzdłuż Sekwany, jedziemy do Muzeum d'Orsay, a potem małymi uliczkami do mniej zatłoczonych miejsc. Taki Paryż dużo bardziej mi się podoba. Trafiamy na piękną bazylikę
Ste Clotilde. Chłopcy grają w piłkę w drzwiach kościoła, w środku odbywa się kameralny ślub, dzwony dzwonią, turystów brak.
Następna do zobaczenia
Wieża Eiffla,
stajemy w tłumie pod wieżą - kolejki do wind straszne - przyjdziemy wieczorem, jak ludzie już sobie pójdą. Ciąg dalszy objazdu przez Palais de Chaillot, l'Arc de Triomphe, Champs Elysees. Szybko napatrzyliśmy się na luksusowy Paryż. Uciekamy na obiad. W ulicznej restauracji bierzemy typowo francuskie dania - pizza, spaghetti.
Po obiedzie pędzimy prosto do hostelu zamieszkać. Pokój malutki, dwa piętrowe łóżka, toaleta z prysznicem, pokoje wychodzące na przejście między budynkami pod gołym niebem.
Rowery wstawiamy do pokoju i jedziemy metrem zobaczyć wieżę Eiffla nocą. Jest 20:00, dopiero szarzeje, ciemno robi się dopiero koło 22:30. Na polach Marsowych tłumy młodzieży bawią się, siedzą na trawie, gadają, piją wino. Atmosfera pikniku. Wieża już oświetlona i co jakiś czas (okazało się, że chyba co godzinę) mrugająca. Dzieciaki koniecznie chcą wejść piechotą przynajmniej na pierwszy poziom. Chociaż boję się wysokości, to już nie mam wymówki, bo rowery zostały w hostelu i nie mam czego pilnować. Idziemy wszyscy.
330 schodków na pierwszy poziom, na drugi poziom to już 704 schody. Po drodze prezentowane są zdjęcia z budowy wieży, informacje o konstruktorze, o konkursie na projekt. Z góry fajny widok na oświetlone miasto. Nawet chłód wieczorny jest przyjemny, bo przecież nam jest bardzo ciepło po 704 schodach. Po kilku minutach delektowania się widokiem i stygnięcia schodzimy. Metrem wracamy o 1:00 do hostelu. Szybkie mycie zębów i spać. Jest ciepło, okno szeroko otwarte.
Auberge Internationale des Jeunes
10 rue Trousseau, Paris
tel 0147006200, fax. 0147003316
21 euro od osoby za nocleg ze śniadaniem
www.aijparis.fr rezerwacja na stronie
wejście schodami na II poziom wieży Eiffla 3,70 / 4,70 euro