prezentacja

with 3 komentarze
wtorek, 6 czerwca 2017 r.

Brałam udział w konferencji finansowej jako prelegent. Zostałam zaproszona przez człowieka, który rzucił korporację, od pewnie roku organizuje fundację cedit management, pracuje sam, odważnie, bez kompleksów, z rozmachem. Zorganizował konferencję na ... ponad 100 osób, znalazł sponsorów, ściągnął ciekawych prelegentów, zapewnił materiały, obsługę, wynajął hotel itd. Wszystko pierwszy raz w życiu i wszystko mega profesjonalnie. Jestem pełna podziwu i uznania.

Ale dzisiaj nie o tym.

Opowiem jak przygotowywałam się do mojej prezentacji i co z tego wyszło.

Dostałam

zaproszenie 

do wygłoszenia prelekcji jako jedna z pierwszych. Pewnie dlatego, że z człowiekiem współpracowałam od jakiegoś czasu publikując u niego na blogu artykuły dotyczące ubezpieczeń należności. Sam mnie znalazł i zaprosił do współpracy. Robiłam to chętnie, mając nadzieję na promocję mojej strony, bo każdy wpis był podpisany moim nazwiskiem i podlinkowany do www.rozumiemOWU.pl. Drugi powód to pewnie taki, że od kogoś trzeba było zacząć. Trudno byłoby bardzo ważnemu prezesowi zdecydować się na udział w konferencji u początkującego biznesmena, kiedy nikt "ważny" jeszcze takiej propozycji nie przyjął. Więc, obok jeszcze dwóch znajomych organizatora, robiliśmy za forpocztę.

Oczywiście dla mnie taka okazja też była niezwykle interesująca ze względów promocyjnych. I tylko promocyjnych, bo miałam wystąpić bez wynagrodzenia.

Podeszłam do propozycji z radością i

bez stresu

Przecież tematykę mam w małym palcu, przez ostatnie parę miesięcy moja pewność siebie wzrosła, wiem ile jestem warta, co potrafię. Dam radę.

Mimo, że wielokrotnie wcześniej przygotowywałam samodzielnie prezentację i szkoliłam ludzi, postanowiłam uzupełnić wiedzę o zalecenia profesjonalistów. Nabyłam "Mistrzowskie prezentacje. Slajdowy poradnik mówcy doskonałego" autorstwa Agaty i Jerzego Rzędowskich. Polecam z całego serca - rewelacja! W oparciu o wskazówki fachowców

przygotowałam prezentację

Punktem wyjścia była ilość czasu, jaką miałam do dyspozycji - 40 minut, uczestnicy, którzy zgłosili się na konferencję - w założeniach młodzi ludzie z działów credit management - i temat - trudny, teoretycznie obcy słuchaczom. Postanowiłam zaprezentować podstawowe funkcje jakie daje ubezpieczenie należności podpierając się przykładami kilku różnych firm. Postawiłam na prosty przekaz, bardzo mało tekstu na slajdach - to mnie mieli słuchać - oraz ilustracje dość odlegle kojarzące się z tematyką. Pamiętałam, żeby zadbać o spójność graficzną - kolor, krój pisma, wielkość czcionki, bez ozdobników, animacji i rozpraszaczy.

Nie udało mi się do końca zrealizować zaleceń fachowców, którzy na 40 minut rekomendowali 12 - 13 slajdów. Ja zrobiłam ... 36. Ale kilka razy

przećwiczyłam wystąpienie

trochę wycięłam, trochę przyspieszyłam i mieściłam się w czasie. To co było niepokojące to drobna trudność z oddychaniem nawet na próbach. Jest to mój stały problem, który najczęściej wynikał ze stresu. No, ale przecież tym razem miałam podejść na luzie - tak się przynajmniej cały czas przekonywałam, żeby nie nakręcać stresu.

Przygotowałam również

materiały dla uczestników

Zrobiłam w Canvie malutką ulotkę (A4 składane na trzy) prezentującą mnie, moje doświadczenie i to co robię. Jestem z niej bardzo zadowolona, wyszła "czysta", jasna, przejrzysta. Wydrukowałam ją na własnej drukarce w domu, na grubszym papierze. Dwa dni przed konferencją siedziałam w domu do 4:30 i jak świstak składałam te ulotki...

Przygotowałam materiał będący spisaną i nieco rozszerzoną wersją tego, co mówię na prezentacji i dodatkowy materiał na temat jednego z produktów ubezpieczeniowych. Te zawiesiłam na zabezpieczonej hasłem stronie dostępnej tylko dla uczestników konferencji. Materiały również obrobiłam graficznie w Canvie - ładnie wyszły.

Byłam z siebie dumna i dobrze przygotowana do występu.

Konferencja ma miejsce w Krakowie. Jadę tam dzień wcześniej, żeby rano, bez pośpiechu przygotować się, rozłożyć ulotki i

rozejrzeć się po sali

Sala ma nietypowe jak na konferencje finansowe ustawienie - goście mają siedzieć przy dużych okrągłych stolikach, każdy ma wskazany numer stolika i siedzi mniej więcej przodem do ekranu. Organizatorowi zależy na kontakcie między uczestnikami. Ok, pomysł ciekawy i załóżmy, że uzasadniony. W sumie mi to nie przeszkadza.

Dalej jest nieco gorzej. Ekran jest na tyle nisko, że nie można  przed nim spacerować w trakcie prezentacji, bo zasłania się obraz. Mała mównica stoi po prawej stronie ekranu (patrząc na ekran). Ma pochyły blat, czyli nie daje szansy na postawienie szklanki wody. Dalej od mównicy stoi stół operatora, który zarządza laptopem. Ja nie mam mieć do laptopa dostępu. W mojej ręce ma być tylko przełącznik slajdów i w drugiej ciężki mikrofon (trzeciej ręki na szklankę nie mam). Stół jest na tyle daleko, że nie ma szansy podchodzić do niego po wodę. Po lewej od ekranu rozstawione są kolorowe roll-upy, które nie są najlepszym tłem dla mówiącego. Tu też zupełnie nie ma gdzie postawić wody, no chyba że na jednym z okrągłych stołów słuchaczy.

Ten układ jest nieco zaskakujący, szczególnie jeśli chodzi o dostęp do laptopa. Przyzwyczajona jestem, że przełączam slajdy na laptopie lub przełącznikiem, ale cały czas widzę podgląd prezentera z notatkami. Notatki przygotowuję zawsze na wypadek zacięcia się. No i ta woda. Wiem, że bez wody nie dam rady, muszę ją mieć pod ręką.

Wchodzę na szpilki dla dodania sobie odwagi i przewagi nad widzami.

Uzgadniam z fotografem

nagrywanie całej mojej prezentacji

Mam nadzieję na fajny materiał do pokazania na mojej stronie. Ustalamy gdzie stoję, że chcę mieć widoki sali z tłumem ludzi, że chcę później 30 sekundowy skrót reklamowy, uzgadniamy cenę.

konferencja rozpoczyna się

Pierwsza prezentacja trudna, w ogromną ilością danych, z analizami branżowymi, z trudnym językiem. Oj, coś ja tu nie pasuję... Druga prezentacja ciekawa, nieco przystępniejsza, ale mocno przeciągnięta w czasie. Podchodzi do mnie organizator i szeptem prosi o skrócenie mojej prezentacji o 10 minut. Nie jest dobrze! Odmawiam, ale się stresuję. Następnie podchodzi fotograf i prosi o ustawienie się jednak po lewej stronie ekranu, na tle roll-upów. Nie lubię zmian, nie w takim momencie. Wreszcie

zaczynam

Targam ze sobą własnego laptopa na wszelki wypadek, jakby mi słów zabrakło, szklankę wody, dostaję ciężki mikrofon i przełącznik.

Laptop na stół gości, szklanka obok, mikrofon w lewej ręce, przełącznik w prawej.

Slajd tytułowy mam z widokiem zatłoczonej plaży - nijak nie pasuje do powagi poprzednich prezentacji. Ale brnę z opracowanym tekstem.

Dalej mądry wykres - jakoś poszło.

Trzeci slajd ze zdjęciem prywatnym ze spływu. Mimo poważnego tekstu na ekranie nie mogę pominąć historyjki, którą pod to zdjęcie przygotowałam. Jadę o spływie kajakowym.

Uff.

Zaczynam się dusić.

zapominam o oddychaniu

Wody!

Woda daleko,
podchodzę do stołu gości,
odkładam przełącznik,
sięgam po szklankę,
cisza,
głośny łyk,
odkładam szklankę,
biorę przełącznik,
jadę dalej.

Opowiadam jakąś historię,
zapominam spuentować,
jadę dalej,
duszę się,
sięgam po szklankę,
usiłuję popić z mikrofonu,
mówię dalej,
nie mogę przełączyć szklanką slajdu,
wracam do stołu po przełącznik,
oddycham ciężko.

Mam wrażenie, że wszyscy w napięciu trzymają kciuki, żebym się nie udusiła.

Jadę szybko, bo miałam skracać, na oddech nie ma czasu. Mówię o ofercie poprzednich prelegentów. Udaje mi się na moment wyluzować i zapytać ich czy dobrze mówię. Uśmiechają się, potwierdzają, są dumni, że dobrze o nich mówię. Od razu  łatwiej mi oddychać.

Wreszcie ostatni slajd. Na ekranie widzę 8 minut do końca mojego czasu. Mogę zwolnić, spokojnie powiedzieć kim jestem, gdzie są udostępnione materiały, zaprosić na stronę.

Przerwa na kawę.

Mogę zostać na miejscu i poczekać aż wszyscy wyjdą. Chyba nie dałabym rady przejść na swoje miejsce na trzęsących się nogach.

Podchodzi do mnie jeden z wcześniejszych prezenterów i ...

gratuluje mi występu (??)

Kulturalny człowiek. Coś nie dowierzam. Podchodzi do mnie starsza pani, mama jednego z prelegentów, ściska mi rękę, pociesza, chwali za popijanie wodą. Chyba z serca kibicowała mi, żebym nie zeszła.

wnioski

Narazie nie widać zwiększonego ruchu na mojej stronie, ani pobierania mojego unikalnego materiału. Chyba spaliłam tę szansę 🙁 Mam w planie kurs przemawiania publicznego.

Może dalsze wnioski będą później, jak zobaczę nagranie.

A jak Ty radzisz sobie z prezentacjami?

Ewa

3 Responses

  1. Violetta Cieśla
    |

    Ewuniu..byłaś świetna…bo super się przygotowałaś i to co zaplanowałaś wykonałaś…a jeśli chodzi o stres w czasie prezentacji to jest normalne, tym bardziej, że rzadko masz okazję przemawiać publicznie. Ze mną było podobnie, kiedyś organizowałam festyny oraz sama zajmowałam się konferansjerką.Na początku miałam tak jak Ty problemy z właściwym oddechem i zapominałam co planowałam powiedzieć więc improwizowałam…:)) Z czasem nabrałam wprawy i było coraz lepiej. Więc jak na pierwszy raz, to poszło Ci świetnie i nic sobie nie zarzucaj, bo to praktyka czyni z nas mistrza…:))
    A jak tam Twoja obrona?
    Ściskam mocno Viola..:)

    • Ewa
      |

      Violu,
      Dzięki za słowa pocieszenia. Mam pełne nagranie mojej prezentacji i wysłuchałam jej po przerwie. Faktycznie nie jest tak fatalnie. Trochę za dużo yyy.. eee.., powtarzam „natomiast”, rzadko patrzę na ludzi, ale zasadniczo jakoś poszło.
      Jeśli chodzi o studia to obroniłam się na 4,5. Też mnie zeżarł stres – to był mój pierwszy egzamin od 28 lat! Dostałam najłatwiejsze i absolutnie oczywiste pytanie i zacięłam się. Jak się „odcięłam” to dalej już było ok.
      Ale po tych dwóch doświadczeniach trochę ubyło mi wiary w siebie.
      Może chwilowo…:)
      Ale widzę, że Ty masz ciekawe doświadczenia! Konferansjerka!? Ho, ho…
      pozdrawiam Cię serdecznie
      Ewa

      • Violetta Cieśla
        |

        Ewciu,
        każde doświadczenie jest po coś i zawsze nas czegoś uczy, więc nie ma złych doświadczeń.. dlatego głowa do góry i tym bardziej powinnaś wierzyć w siebie, bo poznałaś kolejne doświadczenia, które Ciebie czegoś nauczyły. Jestem dumna z Ciebie, że sięgasz po nowe i tak trzymaj!!!
        Moje gorące gratulację, że tak świetnie poszła Ci obrona – 4,5 to SUPER wynik!!!
        A o mojej „konferansjerce” to cała opowieść…może kiedyś na blogu opisze…:))
        Ściskam mocno Viola

Comments are closed.